Od wieków sny fascynowały. Pokazywały przyszłość narodów
i związków małżeńskich. Pewnie nie raz zmieniły losy historii, jeśli władcy
poddali się tym, którzy twierdzili, że potrafią z ich snu wyczytać jakie
decyzje będą najsłuszniejsze. Potem przyszedł Zygmund Froyd i swoja psychoanaliza
popsuł wszystko. Od tego czasu jest coraz gorzej. W końcu do snu dobrała się
neurologia ze swoimi gadżetami i metodami naukowymi.
Postaram się wytłumaczyć, co o śnie mówi
się w przemyślu.
Zacznę może od opisu własnego snu, który swego czasu
wprawił mnie w zadumę. Miałem w podstawówce kolegę Rysia. Dzieciak z biednej
rodziny, który miał dodatkowo to nieszczęście, że będąc berbeciem wparadował na
czworaka w miednicę pełną wrzątku. W wyniku poważnych poparzeń, miał zdeformowane
obydwie dłonie. Kontakt mi się z nim urwał w siódmej klasie. Aż do czasu końca,
moich przedłużanych niechęcia do munduru wojskowego, studiów, nie widzieliśmy
się ani razu. W moje ostatnie studenckie wakacje pojechaliśmy, z kumplem, (z
którym zresztą tez chodziłem do tej samej podstawówki) „na robotę” do Holandii.
Roboty nie znaleźliśmy wiec szwendaliśmy się po muzeach, zaliczając, co ciekawsze
kolekcje. Pewnego razu siedzieliśmy na ławeczce w Muzeum Królewskim w Amsterdamie
i kontemplując jedno z ważniejszych dziel któregoś z mistrzów flamandzkich. Podszedł
do nas elegancko ubrany facet i zwrócił się do nas, nie dość że po polsku, to
jeszcze po imieniu. Zerknęliśmy z kumplem na siebie. Każdy z nas doszukiwał się
w twarzy drugiego odpowiedzi na pytanie: „Co jest grane, skąd on nas zna, kim w
ogóle jest i co pracownicy polskich służb bezpieczeństwa robią w Muzeum
Królewskim?” Jednak, kiedy nieznajomy podał nam do uściśnięcia prawicę, już wiedzieliśmy,
z kim mieliśmy przyjemność. To był Rysio. Okazało się, że od paru lat pracował
w Amsterdamie i przychodził często z odwiedzającymi go znajomymi. Rozmowa trwała
może 15 minut potem nasz kontakt znowu się urwał, tym razem już na zawsze. Wiele,
wiele lat później, ni stad z owąd Rysio mi się przyśnił. Następnego dnia, podczas
rozmowy telefonicznej z moją mamą, wyspowiadałem się z tego snu, bo moja mama
lubi pastwić się nad snami, analizować, dociekać ich znaczenia i martwic się
ich treścią na zapas. Okazało, się, ze dnia poprzedniego przeczytała nekrolog Rysia,
w jednej z zakupionych gazet. Zaintrygowany takim zbiegiem okoliczności
zacząłem się zastanawiać jak to było możliwe. Na pewnej grupie dyskusyjnej, poświęconej
zjawiskom paranormalnym, w nadziei uznania mego snu proroczym, tamtejszy ludek,
zaczął dopytywać, czy przypadkiem z kimś o Rysiu nie rozmawiałem ostatnio, czy
nie przeczytałem o nim gdzieś w lokalnej gazecie i o jakieś inne skojarzenia,
które mogły się w pośredni, albo bezpośredni sposób z Rysiem łączyć. Nic
takiego sobie nie mogłem przypomnieć, a uczestnicy tamtej grupy nie potrafili zadać
innych pomocniczych pytań, które mogły mnie przekonać, że mój sen proroczym nie
był. Jednak nie dawał mi on spokoju i od czasu do czasu pamięć o nim wracała.
Już wtedy, od kilku lat medytowałem i mniej więcej w
tym czasie zacząłem się interesować się technikami wizualizacyjnymi. Jedna z
nich polega na tym, że trzeba sobie przypomnieć i wyobrazić w najdrobniejszych szczegółach,
wszystko to, czego byliśmy świadkami danego dnia. Od momentu obudzenia. Obrazy,
dźwięki, zapachy, emocje itd. Na początku cały dzień przypominamy sobie w kilka
minut, ale po jakimś czasie zaczynamy mieć świadomość, jaki ogrom informacji, zostaje
przyjęty przez nasze zmysły i zinterpretowany przez mózg, a o których świadomie
nie zdawaliśmy sobie sprawy. Tak jak na początku mogłem przebieg, całego dnia wyobrazić
sobie w kilka minut, to po kilku miesiącach potrzebowałem poł godziny, żeby przebrnąć
przez parę pierwszych godzin w miarę nudnego dnia. Mało tego, były takie sesje,
ze przebrniecie przez kilka minut wydarzeń z dnia, zajmowało mi dłużej, niż
odbyło się w rzeczywistości, jeśli chciałem przywołać wszystko, co zapamiętałem,
co do mnie wtedy dotarło.
Ale, po co o tym pisze i przywołuję tę technikę. Po
to, żeby pokazać to, że sceptyczny ludek na grupie o zjawiskach paranormalnych
miał rację w doszukiwaniu się skojarzeń. Tylko ja nie potrafiłem ich znaleźć. A
to było cos, co wpadło mi katem oka/ucha, zostało przez mój mózg przyjęte, zinterpretowane
i odłożone w niepamięć, a jak się później okazało, zostało wywołane, wiele lat
później. Żeby skutecznie przekazać to, co teraz chce napisać, musze wyjaśnić, w
ogromnym skrócie, co mniej więcej wiemy w przemyślu na temat jak działa pamięć
i co ma sen z nią wspólnego. Nie wszystko jest jeszcze do końca jasne, wrze
naukowa debata, ale to, co już wiadomo zaczyna się składać w logiczny obraz zasady
działania neurologicznych procesów związanych z zapamiętywaniem i
organizowaniem informacji w naszym mózgu.
Przez wiele stuleci, wyobrażaliśmy sobie pamięć jako
system pewnego rodzaju szufladek, do których informacja została przez nas umysł
wkładana i wyjmowana. W latach 60tych zeszłego wieku, kanadyjski psycholog Endel Tulving, po
raz pierwszy rozróżnił pamięć na pamięć epizodyczną, czyli pamięć zdarzeń oraz pamięć
semantyczna, czyli pamięć pojęć i idei. Tym właśnie podkopał, solidnie do tej pory stojący model pamięci
„szufladkowej”.
Obecnie o pamięci wiemy tyle, że nie jest
przechowywana w jednym miejscu mózgu. Nie jest to coś stałego. Pamięć to jest
stan struktury połączeń neuronowych zmienny w czasie. Zmiany tej konfiguracji
są niejako pamięcią. To trochę podobnie jak z dźwiękiem. Dźwięk nie występuje
sam. Musi mieć środowisko, nośnik jak np. powietrze, żeby zmienić w nim ciśnienie
i się przemieszczać. Zmiana tego ciśnienia, jest właśnie dźwiękiem i może być
słyszana i rejestrowana. Podobnie jest z pamięcią. Dla niej środowiskiem są
polaczenia neuronowe w mózgu. Ona cały czas tworzy nowe, zamyka niepotrzebne,
wzmacnia te, które są bardziej potrzebne lub trenowane przez powtarzanie jakiś czynności
czy oglądania jakiegoś obrazu. Przemieszcza impulsy z jednego miejsca mózgu na
drugie. Co ma z tym wspólnego sen? Ma tyle, że podczas snu w stanie REM (Rapid Eye
Movement), wtedy, kiedy śnimy, mózg dokonuje konsolidacji pamięci i tworzenia
nowych skojarzeń. Badania pracy mózgu będącego w fazie REM, wykazały, że
aktywność prawie wszystkich jego rejonów jest identyczna do tej, jaka występuje
podczas jego pracy na jawie. Jedna z różnic jest to, że w organizmie nie są
wydzielane neuroprzekaźniki takie jak norepinefrina, serotonina, histamina,
których brak powoduje to, że u zdrowego osobnika, ciało w czasie snu REM staje
się bezwładne. To co się dzieje w czasie kiedy mózg jest aktywny w tej fazie,
to odgrywanie jeszcze raz, sytuacja, w których uczestniczyliśmy w ciągu dnia. Te
kilka minut podczas snu to krytyczny moment dla procesu zapamiętywania, a wiec i
nauki, co zostało potwierdzone wieloma badaniami na zwierzętach i ludziach, w
których sen był przerywany natychmiast po wejściu badanego w stan REM. Z testów
tych wynikało, że ci badani mieli większe problemy z wykonaniem zadań, których
nauczyli się poprzedniego dnia, niż badani z grupy kontrolnej, których sen nie
był przerywany. Aktywność mózgu podczas snu, podobna do aktywności mózgu na
jawie, jest jednak myląca dla ośrodków, które przetwarzają dane pochodzące od
naszych receptorów, które za wszelka cenę starają się zinterpretować sygnały
kiedy znajdą się one w ich obszarze. W związku z tym, że nie potrafią robić nic
innego jak tylko interpretować bodźce pochodzące z jednego rodzaju receptorów,
kiedy sygnały pojawią się w ich obszarze, interpretują je tak jakby pochodziły
z receptora, z którym w ciągu dnia współpracują. Dochodzić, więc może do paradoksalnych
sytuacji, w których sygnały, które mogą reprezentować doznanie np. dźwiękowe, w
obszarze odpowiedzialnym za interpretacje sygnału pochodzącego z naszych oczu,
zamienią się w dostojnie wyglądający kotlet schabowy, i ten właśnie kotlet w
tym momencie, zobaczymy podczas snu. Innymi słowy. Sygnały elektrochemiczne w
procesie konsolidacji i tworzenia nowych skojarzeń, przelatują przez wszystkie dostępne
części mózgu, odpowiadające za interpretacje wszystkich bodźców pochodzących ze
wszystkich receptorów jak słuch, dotyk, wzrok, zapach, ale tez przez te
obszary, które są odpowiedzialne za emocje, planowanie itp. Te wszystkie sygnały
zostają zinterpretowane w poszczególnych obszarach i przetworzone przez obszary
w płacie czołowym, jako doznania podczas snu. Dlatego czasami śnią nam się, nieprawdopodobne
rzeczy, których nigdy wcześniej nie doświadczyliśmy. Wtedy często dzieje się
tak, że nawet jeśli „widzimy” podczas snu dana sytuacje, to nie potrafimy jej
później opowiedzieć, bo nie ma przełożenia na język tak zinterpretowanego sygnału,
bo został on zinterpretowany w cos co np. nie istnieje niemniej jednak musiał
zostać jakoś pokazany jeśli dostał się w obszar interpretacji informacji
wzrokowej. Zawartość tych obrazów podczas snu mogła nam się wydawać zupełnie
klarowna i oczywista, czasami możemy nawet je jeszcze raz wyobrazić, ale nie
opowiedzieć, bo te obrazu nie maja żadnego sensu, dane przedmioty nie istnieją,
nie można ich, zatem ubrać w słowa. Czasami jednak to robimy, ale jest to już
nadinterpretacja. Miedzy innymi, dlatego po normalnym przebudzeniu z pełnego
snu, pamiętamy jedynie ok. 5% tego, co nam się śniło w fazie REM, reszta może być
jednak odłożona na później.
Jeśli to jest mało czytelne, to postaram się użyć
analogii z użyciem sprzętu komputerowego.
Nie każdy jest programista, ale sądzę,
że komputery zadomowiły się już tak dobrze, że chyba każdy orientuje się mniej
więcej w ich budowie. W wielkim uproszczeniu, więc. W komputerze wszystkie główne
procesy odbywają się w pamięci RAM. Dane są tam zapisywane i zmieniane. Mamy
obszar pamięci roboczej, obraz obsługi portów, urządzeń wejścia wyjścia. Mamy
też obszar pamięci, która odpowiada za to, co widzimy na ekranie. Jeśli
zmienimy zawartość fragmentu tej pamięci to rozświetlimy albo zgasimy jakiś piksel
na ekranie. Załóżmy teraz, ze napiszemy programik, który będzie bezmyślnie i
chaotycznie zmieniał zawartości w komórkach całej pamięci komputera (puryści od
programowania nie czepiać się, to jedynie uproszczenie). Co się będzie działo? Okaże
się, że głośnik w komputerze zabibczy parę razy, że laser myszy zaświeci, ze lampa
podłączonego skanera się włączy, że lampki na klawiaturze się zaświecą, ale
tez, że na ekranie monitora powstanie jakiś niewiele mówiący obraz. To jest właśnie
komputerowy ekwiwalent snu. Mało tego. Jeśli napiszemy jakiś sensowny program, ale
zamiast uruchomić go w przeznaczonym do tego obszarze pamięci, uruchomimy go w
obszarze pamięci graficznej, to wynik działania tego kodu również wygeneruje
powstanie jakiegoś obrazu.
Kontynuując wyjaśnienia. Od około dwóch dekad, dość popularne w przemyślu jest tłumaczenie procesów myślowych przy użyciu mechaniki kwantowej. Zabrał się za to nawet Roger Penrose, ikona fizyki teoretycznej. Został wtedy wyśmiany przez fachowców, którzy do mózgu podchodzą ze skalpelem, a nie równaniami matematycznymi, jednak obecnie tak sformułowane zagadnienie, ma już sporą rzeszę badaczy. Weźmy wiec pod uwagę cząsteczkę elementarną, która jak głosi mechanika kwantowa, zanim dokonany jest pomiar jej parametrów jest wszędzie na raz i wtedy jej parametry można opisać jedynie falą prawdopodobieństwa. W momencie pomiaru, której z własności cząsteczki, fala prawdopodobieństwa się zapada i ujawnia tę własność. Powróćmy do snu. Załóżmy, że w czasie REM to z czym mamy do czynienia to właśnie cos w rodzaju fali prawdopodobieństwa. Informacja senna jest w całym mózgu na raz. Dopiero w momencie próby jego jej interpretacji, przez któryś z obszarów mózgu zapada się i ujawnia tę prawdziwą albo wyimaginowaną.
Powrócę teraz do mojego snu. W parę lat później
podczas jakiejś rozmowy z nasza kuratorką w pracy, przypomnieliśmy sobie rozmowę,
którą prowadziliśmy wcześniej o pewnym obrazie flamandzkim, który amsterdamskie
muzeum miało wystawić na aukcji, w jednym z nowojorskich domów aukcyjnych, na
której to, ta koleżanka była. Sprawdziłem w emailach i wszystko nagle stało się
jasne. To było dokładnie tego dnia, kiedy miałem ten sen. Moje skojarzenia
podczas snu musiało przebiegać nastepujacym torem:
1. nowojorski dom aukcyjny
2. obraz flamandzki, który ma być wystawiony na sprzedaż
3. rozmowa z koleżanką o tym obrazie
4. muzeum w Amsterdamie, z którego pochodził obraz
5. moja wizyta w tym muzeum
6. mój kolega z podstawówki Rysio, z którym się tam spotkałem.
To, że się to
stało tego samego dnia, kiedy moja mama widziała nekrolog Rysia, to jednak już zbieg
okoliczności. Mało prawdopodobny, ale jednak. Nie takie się zdarzają. Sądzę, że
znalezienie ciągu przyczynowo skutkowego, jak opisałem wyżej, łącznie z przyzwoleniem,
że jego zajście mogło się zbiec w czasie z innym wydarzeniem, może być kluczem
do tego, aby uciekać się do tłumaczenia danego snu sennikami i doszukiwania się
w nim proroctwa.
Jak widzimy w tym procesie nie ma
nic z kosmosu, światów astralnych czy podsuniętych "palcem bożym"
wytycznych na przyszłość czy wyjaśnienia aktualnego stanu rzeczy. Mózg operuje
jedynie na tym, co do niego dotarło, niezależnie od tego czy z udziałem naszej świadomości,
czy poza nią. Tak to mniej więcej działa i nie jest to już żadna magia. Należy pamiętać,
że nasz mózg, jest najbardziej skomplikowanym przedmiotem jaki znamy. A jak
skomplikowanym może świadczyć fakt, że liczba neuronów dorównuję liczbie gwiazd
w naszej galaktyce, a jest to skromne około sto miliardów. Liczba polaczeń pomiędzy neuronami dorównuje natomiast,
liczbie cząsteczek materii obecnych w kosmosie. Polecam zatrzymać się tutaj na
moment, wziąć głęboki oddech i postarać się, wyobrazić sobie ten bezmiar
skomplikowania, jaki jest w tej ważącej jedynie niecałe półtora kilograma
galaretowatej masie. A potem zastanowić się, co taki aparat jest w stanie
wytworzyć, jak wrażliwy musi być.
Proroczymi snami tłumaczy się również zjawisko zwane
deja vu. Ludzie mówią, że po wielu latach zdarzają im się sytuacje, w których
są przekonani, że to, czego właśnie doświadczają, śniło im się kiedyś. To też
wymaga pewnego wyjaśnienia, bo jest to związane z opisanymi wyżej procesami
zachodzącymi w czasie snu związane, choć Alan Brown w swej książce „The Deja Vu
Experience” podaje 30 przyczyn występowania tego zjawiska. Jednak zajmijmy się tylko
tą, która może być związana ze snem.
Obrazy i wszystkie inne interpretacje, jakie powstają
podczas snu, są niezwykle rozmyte (wyżej przywołałem do opisu tego stanu „fale prawdopodobieństwa”)
, choć wtedy nasza świadomość ich szczegolow wydaje się być dość klarowna. To
jest podobne do następującego zjawiska. Ktoś pokazuje chmurę, albo liściaste
drzewo i pyta co widzimy. A my odpowiadamy, że chmurę, albo drzewo. Na to ta
osoba mówi: „a twarzy nie widzisz o tu, tu”. I wszystko nagle staje się
oczywiste jak np. twarz Jezusa na toście. W chmurach i na drzewie jest zapisana
twarz. Ktoś inny może w tej samej chmurze zobaczyć króliczka, albo kotka. My
jednak nie widzimy nic, dopóki ktoś nam nie wspomni, na co mamy zwrócić uwagę i
nagle wszystko, co powinno się objawia („fala prawdopodobieństwa” się zapada).
Może znowu posłużę się tu analogia z komputerów, tym razem z grafiki. Załóżmy,
że jest zdjęcie kotka. Nie widzimy go, ale widzi go osoba, która również bierze
udział w tym doświadczeniu. Jeśli rozmydlimy ten obrazek odpowiednio silnie
przy użyciu narzędzia blur czy szum, to kontury kotka na zdjęciu się zatrą do
tego stopnia, że stwierdzenie, co przedstawia te zdjęcie będzie już niemożliwe.
Jednak w pamięci komputera wszystkie operacje, jakich dokonaliśmy będą zapisane
i o będzie możliwe odwrócenie całego procesu. Jeśli teraz współtowarzysz eksperymentu,
powie że na obrazku jest kotek, przy odrobinie szczęścia i przymrużonych oczu może
jesteśmy w stanie tego kotka tam dostrzec. Jeszcze lepiej nam pojdzie jeśli odwrócimy
caly proces rozmydlania kotka. Ten nieostry obraz, z którego w odpowiednim
momencie zostaje wywołana szczegółowa informacja, to jest to stan pamięci,
który nasz mozg przechowuje. Jednak zamiast jednego kotka mamy miliony takich
obrazków, przeżyć, doznań.
Wyobraźmy sobie teraz, że nawet w kilka lat później,
jesteśmy w jakimś miejscu czy sytuacji i cos w niej powoduje (może to być
zapach, drobny szczegół) i nagle wydaje nam się, że już tu byliśmy. Wtedy właśnie
nastąpiło to odwrócenie procesu rozmydlania obrazka. Z chmury nieostrych obrazów
nagle zostaną przywołane te elementy, które sprawia wrażenie, że w naszej
pamięci faktycznie jest coś, co wskazuje na to, że musieliśmy już wcześniej przeżyć
sytuacje, której doświadczamy obecnie. Jest to zwykle oszustwo naszego umysłu,
ale on nam robi znacznie gorsze rzeczy, praktycznie co chwila.
Jeśli to co napisałem wyżej nadal
nie przekonuje, to załóżmy jednak, że mamy prorocze sny. Jak się o tym
przekonać na pewno, że za każdym razem kiedy znajdziemy się w nowej sytuacji, a
będziemy mieli wrażenie, że już tu byliśmy. W jaki sposób, przekonać o tym
naszych znajomych. Możemy jedynie przysięgać, że byliśmy już tu, że już to
widzieliśmy, jednak słowa nie maja wielkiego znaczenia w takich sytuacjach. Każdy,
do kogo się zwrócimy, z naszą rewelacją będzie musiał nam uwierzyć na słowo,
albo popuka się w czoło. Nie mamy żadnego dowodu na to, że tak faktycznie było.
Dlatego jeśli mamy bogate życie senne i chcemy się bawić w takie rzeczy musimy
sny zapisywać. Jednak nawet zapisywanie tuż po przebudzeniu, to jest za mało. Podczas
rejestracji lub wymiany informacji, w której istotne są elementy graficzne, słowa
nie maja wielkiego znaczenia. Każdy w swojej głowie widzi rzeczy inaczej, wiec żeby
dobrze przekazać, to jak sobie rzeczy wyobrażamy, musimy to przekazać
graficznie. Często okazuje sie, ze pewnych rzeczy się nie da narysować, bo
relacje miedzy obiektami, są w rzeczywistości nie do spełnienia. Wtedy jak jest
już narysowane wszyscy wiedzą, o co chodzi i często, słychać: "a bo ja myślałem,
z tego co mówiłeś, ze to ma być tak i tak, a ty narysowałeś co innego". Dlatego
np. ludzie zajmujący się grafiką, czy filmem do komunikowania swoich wizji z
klientami posługują się czymś, co nazywa się storyboard, czyli szkicami, które
przedstawiają najważniejsze elementy obrazu i jego zmiany w czasie. Jeśli
chcemy udowodnić, ponad wszelką wątpliwość, że cos takiego nam się naprawdę
kiedyś przydarzyło, musimy zaprezentować, zapis naszego snu w takiej właśnie
wizualnej postaci, możliwie najszybciej po przebudzeniu. Wtedy, kiedy będziemy mieli
deja vu, w miejscu w którym nigdy wcześniej nie byliśmy, będziemy mogli wyciągnąć
z kieszeni notesik. Pokazać palcem i powiedzieć np.: „za tym budynkiem jest
szopa, a w szopie kowadło”. Wtedy się okaże, ponad wszelką wątpliwość, że mamy
prorocze sny.
Jednak zanim do tego dojdzie, o tym żeby się przekonać,
jak zawodny, albo raczej zwodniczy jest nasz umysł, zróbcie pewne doświadczeni.
Kiedy wstaniecie kiedyś po nocy, w czasie której przyśniło nam się cos
ciekawego, starajmy się to zapisać z jak największymi szczegółami. Potem
zostawcie to na parę miesięcy i bez zaglądania, na innej kartce postarajcie się
zapisać ten sen jeszcze raz i po następnych kilku miesiącach jeszcze raz. Jeśli
nie będziecie specjalnie kultywować w pamięci wydarzeń z tego snu, może się okazać,
że każdy kolejny zapis tego snu, dość znacznie rożni się od poprzednich, i to
nie w ilości zapamiętanych szczegółów, ale nawet z głównych watkach i
postaciach w nim występujących.
Tak to mniej więcej to działa i jak pisałem wcześniej
nie jest to już magia. Nasz mozg to jest naprawdę nieprawdopodobnie
skomplikowana maszyna, która zaczynami dopiero poznawać, ale to co już poznaliśmy
pozwala nam już dość skutecznie wykluczyć pewne zjawiska, od lat uważane za domenę
zjawisk paranormalnych.