Friday, June 14, 2013

O tym, co w przemyślu miemy o snach.



Od wieków sny fascynowały. Pokazywały przyszłość narodów i związków małżeńskich. Pewnie nie raz zmieniły losy historii, jeśli władcy poddali się tym, którzy twierdzili, że potrafią z ich snu wyczytać jakie decyzje będą najsłuszniejsze. Potem przyszedł Zygmund Froyd i swoja psychoanaliza popsuł wszystko. Od tego czasu jest coraz gorzej. W końcu do snu dobrała się neurologia ze swoimi gadżetami i metodami naukowymi.

            Postaram się wytłumaczyć, co o śnie mówi się w przemyślu. 

Zacznę może od opisu własnego snu, który swego czasu wprawił mnie w zadumę. Miałem w podstawówce kolegę Rysia. Dzieciak z biednej rodziny, który miał dodatkowo to nieszczęście, że będąc berbeciem wparadował na czworaka w miednicę pełną wrzątku. W wyniku poważnych poparzeń, miał zdeformowane obydwie dłonie. Kontakt mi się z nim urwał w siódmej klasie. Aż do czasu końca, moich przedłużanych niechęcia do munduru wojskowego, studiów, nie widzieliśmy się ani razu. W moje ostatnie studenckie wakacje pojechaliśmy, z kumplem, (z którym zresztą tez chodziłem do tej samej podstawówki) „na robotę” do Holandii. Roboty nie znaleźliśmy wiec szwendaliśmy się po muzeach, zaliczając, co ciekawsze kolekcje. Pewnego razu siedzieliśmy na ławeczce w Muzeum Królewskim w Amsterdamie i kontemplując jedno z ważniejszych dziel któregoś z mistrzów flamandzkich. Podszedł do nas elegancko ubrany facet i zwrócił się do nas, nie dość że po polsku, to jeszcze po imieniu. Zerknęliśmy z kumplem na siebie. Każdy z nas doszukiwał się w twarzy drugiego odpowiedzi na pytanie: „Co jest grane, skąd on nas zna, kim w ogóle jest i co pracownicy polskich służb bezpieczeństwa robią w Muzeum Królewskim?” Jednak, kiedy nieznajomy podał nam do uściśnięcia prawicę, już wiedzieliśmy, z kim mieliśmy przyjemność. To był Rysio. Okazało się, że od paru lat pracował w Amsterdamie i przychodził często z odwiedzającymi go znajomymi. Rozmowa trwała może 15 minut potem nasz kontakt znowu się urwał, tym razem już na zawsze. Wiele, wiele lat później, ni stad z owąd Rysio mi się przyśnił. Następnego dnia, podczas rozmowy telefonicznej z moją mamą, wyspowiadałem się z tego snu, bo moja mama lubi pastwić się nad snami, analizować, dociekać ich znaczenia i martwic się ich treścią na zapas. Okazało, się, ze dnia poprzedniego przeczytała nekrolog Rysia, w jednej z zakupionych gazet. Zaintrygowany takim zbiegiem okoliczności zacząłem się zastanawiać jak to było możliwe. Na pewnej grupie dyskusyjnej, poświęconej zjawiskom paranormalnym, w nadziei uznania mego snu proroczym, tamtejszy ludek, zaczął dopytywać, czy przypadkiem z kimś o Rysiu nie rozmawiałem ostatnio, czy nie przeczytałem o nim gdzieś w lokalnej gazecie i o jakieś inne skojarzenia, które mogły się w pośredni, albo bezpośredni sposób z Rysiem łączyć. Nic takiego sobie nie mogłem przypomnieć, a uczestnicy tamtej grupy nie potrafili zadać innych pomocniczych pytań, które mogły mnie przekonać, że mój sen proroczym nie był. Jednak nie dawał mi on spokoju i od czasu do czasu pamięć o nim wracała. 

Już wtedy, od kilku lat medytowałem i mniej więcej w tym czasie zacząłem się interesować się technikami wizualizacyjnymi. Jedna z nich polega na tym, że trzeba sobie przypomnieć i wyobrazić w najdrobniejszych szczegółach, wszystko to, czego byliśmy świadkami danego dnia. Od momentu obudzenia. Obrazy, dźwięki, zapachy, emocje itd. Na początku cały dzień przypominamy sobie w kilka minut, ale po jakimś czasie zaczynamy mieć świadomość, jaki ogrom informacji, zostaje przyjęty przez nasze zmysły i zinterpretowany przez mózg, a o których świadomie nie zdawaliśmy sobie sprawy. Tak jak na początku mogłem przebieg, całego dnia wyobrazić sobie w kilka minut, to po kilku miesiącach potrzebowałem poł godziny, żeby przebrnąć przez parę pierwszych godzin w miarę nudnego dnia. Mało tego, były takie sesje, ze przebrniecie przez kilka minut wydarzeń z dnia, zajmowało mi dłużej, niż odbyło się w rzeczywistości, jeśli chciałem przywołać wszystko, co zapamiętałem, co do mnie wtedy dotarło. 

Ale, po co o tym pisze i przywołuję tę technikę. Po to, żeby pokazać to, że sceptyczny ludek na grupie o zjawiskach paranormalnych miał rację w doszukiwaniu się skojarzeń. Tylko ja nie potrafiłem ich znaleźć. A to było cos, co wpadło mi katem oka/ucha, zostało przez mój mózg przyjęte, zinterpretowane i odłożone w niepamięć, a jak się później okazało, zostało wywołane, wiele lat później. Żeby skutecznie przekazać to, co teraz chce napisać, musze wyjaśnić, w ogromnym skrócie, co mniej więcej wiemy w przemyślu na temat jak działa pamięć i co ma sen z nią wspólnego. Nie wszystko jest jeszcze do końca jasne, wrze naukowa debata, ale to, co już wiadomo zaczyna się składać w logiczny obraz zasady działania neurologicznych procesów związanych z zapamiętywaniem i organizowaniem informacji w naszym mózgu. 

Przez wiele stuleci, wyobrażaliśmy sobie pamięć jako system pewnego rodzaju szufladek, do których informacja została przez nas umysł wkładana i wyjmowana. W latach 60tych zeszłego wieku, kanadyjski psycholog Endel Tulving, po raz pierwszy rozróżnił pamięć na pamięć epizodyczną, czyli pamięć zdarzeń oraz pamięć semantyczna, czyli pamięć pojęć i idei. Tym właśnie podkopał, solidnie do tej pory stojący model pamięci „szufladkowej”. 

Obecnie o pamięci wiemy tyle, że nie jest przechowywana w jednym miejscu mózgu. Nie jest to coś stałego. Pamięć to jest stan struktury połączeń neuronowych zmienny w czasie. Zmiany tej konfiguracji są niejako pamięcią. To trochę podobnie jak z dźwiękiem. Dźwięk nie występuje sam. Musi mieć środowisko, nośnik jak np. powietrze, żeby zmienić w nim ciśnienie i się przemieszczać. Zmiana tego ciśnienia, jest właśnie dźwiękiem i może być słyszana i rejestrowana. Podobnie jest z pamięcią. Dla niej środowiskiem są polaczenia neuronowe w mózgu. Ona cały czas tworzy nowe, zamyka niepotrzebne, wzmacnia te, które są bardziej potrzebne lub trenowane przez powtarzanie jakiś czynności czy oglądania jakiegoś obrazu. Przemieszcza impulsy z jednego miejsca mózgu na drugie. Co ma z tym wspólnego sen? Ma tyle, że podczas snu w stanie REM (Rapid Eye Movement), wtedy, kiedy śnimy, mózg dokonuje konsolidacji pamięci i tworzenia nowych skojarzeń. Badania pracy mózgu będącego w fazie REM, wykazały, że aktywność prawie wszystkich jego rejonów jest identyczna do tej, jaka występuje podczas jego pracy na jawie. Jedna z różnic jest to, że w organizmie nie są wydzielane neuroprzekaźniki takie jak norepinefrina, serotonina, histamina, których brak powoduje to, że u zdrowego osobnika, ciało w czasie snu REM staje się bezwładne. To co się dzieje w czasie kiedy mózg jest aktywny w tej fazie, to odgrywanie jeszcze raz, sytuacja, w których uczestniczyliśmy w ciągu dnia. Te kilka minut podczas snu to krytyczny moment dla procesu zapamiętywania, a wiec i nauki, co zostało potwierdzone wieloma badaniami na zwierzętach i ludziach, w których sen był przerywany natychmiast po wejściu badanego w stan REM. Z testów tych wynikało, że ci badani mieli większe problemy z wykonaniem zadań, których nauczyli się poprzedniego dnia, niż badani z grupy kontrolnej, których sen nie był przerywany. Aktywność mózgu podczas snu, podobna do aktywności mózgu na jawie, jest jednak myląca dla ośrodków, które przetwarzają dane pochodzące od naszych receptorów, które za wszelka cenę starają się zinterpretować sygnały kiedy znajdą się one w ich obszarze. W związku z tym, że nie potrafią robić nic innego jak tylko interpretować bodźce pochodzące z jednego rodzaju receptorów, kiedy sygnały pojawią się w ich obszarze, interpretują je tak jakby pochodziły z receptora, z którym w ciągu dnia współpracują. Dochodzić, więc może do paradoksalnych sytuacji, w których sygnały, które mogą reprezentować doznanie np. dźwiękowe, w obszarze odpowiedzialnym za interpretacje sygnału pochodzącego z naszych oczu, zamienią się w dostojnie wyglądający kotlet schabowy, i ten właśnie kotlet w tym momencie, zobaczymy podczas snu. Innymi słowy. Sygnały elektrochemiczne w procesie konsolidacji i tworzenia nowych skojarzeń, przelatują przez wszystkie dostępne części mózgu, odpowiadające za interpretacje wszystkich bodźców pochodzących ze wszystkich receptorów jak słuch, dotyk, wzrok, zapach, ale tez przez te obszary, które są odpowiedzialne za emocje, planowanie itp. Te wszystkie sygnały zostają zinterpretowane w poszczególnych obszarach i przetworzone przez obszary w płacie czołowym, jako doznania podczas snu. Dlatego czasami śnią nam się, nieprawdopodobne rzeczy, których nigdy wcześniej nie doświadczyliśmy. Wtedy często dzieje się tak, że nawet jeśli „widzimy” podczas snu dana sytuacje, to nie potrafimy jej później opowiedzieć, bo nie ma przełożenia na język tak zinterpretowanego sygnału, bo został on zinterpretowany w cos co np. nie istnieje niemniej jednak musiał zostać jakoś pokazany jeśli dostał się w obszar interpretacji informacji wzrokowej. Zawartość tych obrazów podczas snu mogła nam się wydawać zupełnie klarowna i oczywista, czasami możemy nawet je jeszcze raz wyobrazić, ale nie opowiedzieć, bo te obrazu nie maja żadnego sensu, dane przedmioty nie istnieją, nie można ich, zatem ubrać w słowa. Czasami jednak to robimy, ale jest to już nadinterpretacja. Miedzy innymi, dlatego po normalnym przebudzeniu z pełnego snu, pamiętamy jedynie ok. 5% tego, co nam się śniło w fazie REM, reszta może być jednak odłożona na później. 

Jeśli to jest mało czytelne, to postaram się użyć analogii z użyciem sprzętu komputerowego. 

            Nie każdy jest programista, ale sądzę, że komputery zadomowiły się już tak dobrze, że chyba każdy orientuje się mniej więcej w ich budowie. W wielkim uproszczeniu, więc. W komputerze wszystkie główne procesy odbywają się w pamięci RAM. Dane są tam zapisywane i zmieniane. Mamy obszar pamięci roboczej, obraz obsługi portów, urządzeń wejścia wyjścia. Mamy też obszar pamięci, która odpowiada za to, co widzimy na ekranie. Jeśli zmienimy zawartość fragmentu tej pamięci to rozświetlimy albo zgasimy jakiś piksel na ekranie. Załóżmy teraz, ze napiszemy programik, który będzie bezmyślnie i chaotycznie zmieniał zawartości w komórkach całej pamięci komputera (puryści od programowania nie czepiać się, to jedynie uproszczenie). Co się będzie działo? Okaże się, że głośnik w komputerze zabibczy parę razy, że laser myszy zaświeci, ze lampa podłączonego skanera się włączy, że lampki na klawiaturze się zaświecą, ale tez, że na ekranie monitora powstanie jakiś niewiele mówiący obraz. To jest właśnie komputerowy ekwiwalent snu. Mało tego. Jeśli napiszemy jakiś sensowny program, ale zamiast uruchomić go w przeznaczonym do tego obszarze pamięci, uruchomimy go w obszarze pamięci graficznej, to wynik działania tego kodu również wygeneruje powstanie jakiegoś obrazu.

            Kontynuując wyjaśnienia. Od około dwóch dekad, dość popularne w przemyślu jest tłumaczenie procesów myślowych przy użyciu mechaniki kwantowej. Zabrał się za to nawet Roger Penrose, ikona fizyki teoretycznej. Został wtedy wyśmiany przez fachowców, którzy do mózgu podchodzą ze skalpelem, a nie równaniami matematycznymi, jednak obecnie tak sformułowane zagadnienie, ma już sporą rzeszę badaczy. Weźmy wiec pod uwagę cząsteczkę elementarną, która jak głosi mechanika kwantowa, zanim dokonany jest pomiar jej parametrów jest wszędzie na raz i wtedy jej parametry można opisać jedynie falą prawdopodobieństwa. W momencie pomiaru, której z własności cząsteczki, fala prawdopodobieństwa się zapada i ujawnia tę własność. Powróćmy do snu. Załóżmy, że w czasie REM to z czym mamy do czynienia to właśnie cos w rodzaju fali prawdopodobieństwa. Informacja senna jest w całym mózgu na raz. Dopiero w momencie próby jego jej interpretacji, przez któryś z obszarów mózgu zapada się i ujawnia tę prawdziwą albo wyimaginowaną.   

Powrócę teraz do mojego snu. W parę lat później podczas jakiejś rozmowy z nasza kuratorką w pracy, przypomnieliśmy sobie rozmowę, którą prowadziliśmy wcześniej o pewnym obrazie flamandzkim, który amsterdamskie muzeum miało wystawić na aukcji, w jednym z nowojorskich domów aukcyjnych, na której to, ta koleżanka była. Sprawdziłem w emailach i wszystko nagle stało się jasne. To było dokładnie tego dnia, kiedy miałem ten sen. Moje skojarzenia podczas snu musiało przebiegać nastepujacym torem: 

1. nowojorski dom aukcyjny
2. obraz flamandzki, który ma być wystawiony na sprzedaż
3. rozmowa z koleżanką o tym obrazie
4. muzeum w Amsterdamie, z którego pochodził obraz
5. moja wizyta w tym muzeum
6. mój kolega z podstawówki Rysio, z którym się tam spotkałem.

 To, że się to stało tego samego dnia, kiedy moja mama widziała nekrolog Rysia, to jednak już zbieg okoliczności. Mało prawdopodobny, ale jednak. Nie takie się zdarzają. Sądzę, że znalezienie ciągu przyczynowo skutkowego, jak opisałem wyżej, łącznie z przyzwoleniem, że jego zajście mogło się zbiec w czasie z innym wydarzeniem, może być kluczem do tego, aby uciekać się do tłumaczenia danego snu sennikami i doszukiwania się w nim proroctwa. 

            Jak widzimy w tym procesie nie ma nic z kosmosu, światów astralnych czy podsuniętych "palcem bożym" wytycznych na przyszłość czy wyjaśnienia aktualnego stanu rzeczy. Mózg operuje jedynie na tym, co do niego dotarło, niezależnie od tego czy z udziałem naszej świadomości, czy poza nią. Tak to mniej więcej działa i nie jest to już żadna magia. Należy pamiętać, że nasz mózg, jest najbardziej skomplikowanym przedmiotem jaki znamy. A jak skomplikowanym może świadczyć fakt, że liczba neuronów dorównuję liczbie gwiazd w naszej galaktyce, a jest to skromne około sto miliardów. Liczba  polaczeń pomiędzy neuronami dorównuje natomiast, liczbie cząsteczek materii obecnych w kosmosie. Polecam zatrzymać się tutaj na moment, wziąć głęboki oddech i postarać się, wyobrazić sobie ten bezmiar skomplikowania, jaki jest w tej ważącej jedynie niecałe półtora kilograma galaretowatej masie. A potem zastanowić się, co taki aparat jest w stanie wytworzyć, jak wrażliwy musi być.

Proroczymi snami tłumaczy się również zjawisko zwane deja vu. Ludzie mówią, że po wielu latach zdarzają im się sytuacje, w których są przekonani, że to, czego właśnie doświadczają, śniło im się kiedyś. To też wymaga pewnego wyjaśnienia, bo jest to związane z opisanymi wyżej procesami zachodzącymi w czasie snu związane, choć Alan Brown w swej książce „The Deja Vu Experience” podaje 30 przyczyn występowania tego zjawiska. Jednak zajmijmy się tylko tą, która może być związana ze snem. 

Obrazy i wszystkie inne interpretacje, jakie powstają podczas snu, są niezwykle rozmyte (wyżej przywołałem do opisu tego stanu „fale prawdopodobieństwa”) , choć wtedy nasza świadomość ich szczegolow wydaje się być dość klarowna. To jest podobne do następującego zjawiska. Ktoś pokazuje chmurę, albo liściaste drzewo i pyta co widzimy. A my odpowiadamy, że chmurę, albo drzewo. Na to ta osoba mówi: „a twarzy nie widzisz o tu, tu”. I wszystko nagle staje się oczywiste jak np. twarz Jezusa na toście. W chmurach i na drzewie jest zapisana twarz. Ktoś inny może w tej samej chmurze zobaczyć króliczka, albo kotka. My jednak nie widzimy nic, dopóki ktoś nam nie wspomni, na co mamy zwrócić uwagę i nagle wszystko, co powinno się objawia („fala prawdopodobieństwa” się zapada). Może znowu posłużę się tu analogia z komputerów, tym razem z grafiki. Załóżmy, że jest zdjęcie kotka. Nie widzimy go, ale widzi go osoba, która również bierze udział w tym doświadczeniu. Jeśli rozmydlimy ten obrazek odpowiednio silnie przy użyciu narzędzia blur czy szum, to kontury kotka na zdjęciu się zatrą do tego stopnia, że stwierdzenie, co przedstawia te zdjęcie będzie już niemożliwe. Jednak w pamięci komputera wszystkie operacje, jakich dokonaliśmy będą zapisane i o będzie możliwe odwrócenie całego procesu. Jeśli teraz współtowarzysz eksperymentu, powie że na obrazku jest kotek, przy odrobinie szczęścia i przymrużonych oczu może jesteśmy w stanie tego kotka tam dostrzec. Jeszcze lepiej nam pojdzie jeśli odwrócimy caly proces rozmydlania kotka. Ten nieostry obraz, z którego w odpowiednim momencie zostaje wywołana szczegółowa informacja, to jest to stan pamięci, który nasz mozg przechowuje. Jednak zamiast jednego kotka mamy miliony takich obrazków, przeżyć, doznań. 

Wyobraźmy sobie teraz, że nawet w kilka lat później, jesteśmy w jakimś miejscu czy sytuacji i cos w niej powoduje (może to być zapach, drobny szczegół) i nagle wydaje nam się, że już tu byliśmy. Wtedy właśnie nastąpiło to odwrócenie procesu rozmydlania obrazka. Z chmury nieostrych obrazów nagle zostaną przywołane te elementy, które sprawia wrażenie, że w naszej pamięci faktycznie jest coś, co wskazuje na to, że musieliśmy już wcześniej przeżyć sytuacje, której doświadczamy obecnie. Jest to zwykle oszustwo naszego umysłu, ale on nam robi znacznie gorsze rzeczy, praktycznie co chwila. 

            Jeśli to co napisałem wyżej nadal nie przekonuje, to załóżmy jednak, że mamy prorocze sny. Jak się o tym przekonać na pewno, że za każdym razem kiedy znajdziemy się w nowej sytuacji, a będziemy mieli wrażenie, że już tu byliśmy. W jaki sposób, przekonać o tym naszych znajomych. Możemy jedynie przysięgać, że byliśmy już tu, że już to widzieliśmy, jednak słowa nie maja wielkiego znaczenia w takich sytuacjach. Każdy, do kogo się zwrócimy, z naszą rewelacją będzie musiał nam uwierzyć na słowo, albo popuka się w czoło. Nie mamy żadnego dowodu na to, że tak faktycznie było. Dlatego jeśli mamy bogate życie senne i chcemy się bawić w takie rzeczy musimy sny zapisywać. Jednak nawet zapisywanie tuż po przebudzeniu, to jest za mało. Podczas rejestracji lub wymiany informacji, w której istotne są elementy graficzne, słowa nie maja wielkiego znaczenia. Każdy w swojej głowie widzi rzeczy inaczej, wiec żeby dobrze przekazać, to jak sobie rzeczy wyobrażamy, musimy to przekazać graficznie. Często okazuje sie, ze pewnych rzeczy się nie da narysować, bo relacje miedzy obiektami, są w rzeczywistości nie do spełnienia. Wtedy jak jest już narysowane wszyscy wiedzą, o co chodzi i często, słychać: "a bo ja myślałem, z tego co mówiłeś, ze to ma być tak i tak, a ty narysowałeś co innego". Dlatego np. ludzie zajmujący się grafiką, czy filmem do komunikowania swoich wizji z klientami posługują się czymś, co nazywa się storyboard, czyli szkicami, które przedstawiają najważniejsze elementy obrazu i jego zmiany w czasie. Jeśli chcemy udowodnić, ponad wszelką wątpliwość, że cos takiego nam się naprawdę kiedyś przydarzyło, musimy zaprezentować, zapis naszego snu w takiej właśnie wizualnej postaci, możliwie najszybciej po przebudzeniu. Wtedy, kiedy będziemy mieli deja vu, w miejscu w którym nigdy wcześniej nie byliśmy, będziemy mogli wyciągnąć z kieszeni notesik. Pokazać palcem i powiedzieć np.: „za tym budynkiem jest szopa, a w szopie kowadło”. Wtedy się okaże, ponad wszelką wątpliwość, że mamy prorocze sny.

Jednak zanim do tego dojdzie, o tym żeby się przekonać, jak zawodny, albo raczej zwodniczy jest nasz umysł, zróbcie pewne doświadczeni. Kiedy wstaniecie kiedyś po nocy, w czasie której przyśniło nam się cos ciekawego, starajmy się to zapisać z jak największymi szczegółami. Potem zostawcie to na parę miesięcy i bez zaglądania, na innej kartce postarajcie się zapisać ten sen jeszcze raz i po następnych kilku miesiącach jeszcze raz. Jeśli nie będziecie specjalnie kultywować w pamięci wydarzeń z tego snu, może się okazać, że każdy kolejny zapis tego snu, dość znacznie rożni się od poprzednich, i to nie w ilości zapamiętanych szczegółów, ale nawet z głównych watkach i postaciach w nim występujących. 

Tak to mniej więcej to działa i jak pisałem wcześniej nie jest to już magia. Nasz mozg to jest naprawdę nieprawdopodobnie skomplikowana maszyna, która zaczynami dopiero poznawać, ale to co już poznaliśmy pozwala nam już dość skutecznie wykluczyć pewne zjawiska, od lat uważane za domenę zjawisk paranormalnych.